Nic nie jest dane na wieczność, także turyści
Zielona Góra, rok 2012. Anglicy Jeff i Andrew imprezują w barach wokół rynku, podrywają Polski, świetnie się bawią. Za chwilę pójdą na imprezę d'n'b w jednym z ponad 100 klubów wokół rynku, będą tańczyć aż do świtu. Swój podbój Polski zaczęli od Zielonej Góry, miasta świetnych imprez, pierwszego dużego ośrodka po polskiej stronie granicy. Miasta z wielkomiejskimi placami zabudowanymi nowymi budynkami, miasta nowoczesnej elegancji, miasta które niedawno kompleksowo przebudowane otrząsnęło się z tandetnej architektury komunizmu i chaosu urbanistycznego pierwszych lat kapitalizmu. Miasta które dla wielu turystów jest pierwszym polskim postojem w ich podróży po Europie.
Anglicy przyjechali tutaj jeżdżącym co godzinę ekspresem z Berlina albo przylecieli jedną z tanich linii mających swoja bazę w oddalonym od miasta o 25 minut jazdy autobusem porcie lotniczym Babimost. W środę wyjadą z Zielonej Góry ekspresem do Poznania lub Wrocławia. Śpią w tanim hostelu dla backpakersów- turystów-obieżyświatów podróżujących z plecakami. We wtorek pojadą rowerami szlakiem pałaców wokół Zielonej Góry, będą poznawać zamki i pałace na trasie do Żagania. Byli juz w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, jechali tam podziemną kolejką wożąca ludzi w tunelach pomiędzy podziemnymi bunkrami, tak jak to było w czasie wojny. Jeździli rowerami wodnymi po jeziorze Łagowskim, spali i jedli w tamtejszym zamku, odwiedzili turniej rycerski na zamku w Kożuchowie, poszli na operę „Scream You” (bilety były niedrogie) do budynku Teatru Lubuskiego który podobnie jak przed wojną znów służy jako opera i teatr muzyczny. Wczoraj wieczorem byli na festiwalu reggae odbywającym się na nowym śródmiejskim forum które powstało zamiast magazynów na tyłach Teatru Lubuskiego, i tańczyli do samego rana. Z Zielonej Góry wyjadą zadowoleni, w dalekiej przyszłości wrócą tu jako stateczni ludzie już ze swoimi żonami i dziećmi.
To brzmi jak bajka, ale tak wygląda życie współczesnego zachodnioeuropejskiego turysty masowego w innych polskich miastach- tam się imprezuje, tam się bawi, i czasem się coś zwiedza. Turystyka masowa się zmieniła- dziś gro turystów to ludzie młodzi,jeździ się dla zabawy, dla imprez i podrywu. Ceni sie miasta, gdzie jest mnóstwo ulicznych ogródków kawiarnianych, pełnych gwaru, gdzie wieczorami są dziesiątki klubowych imprez z najróżniejszymi gatunkami muzyki. Dziś turyści ciągną tam. W Zielonej Górze nie znajdą nic, nawet jeśli jakimś cudem są tego wieczoru jakieś imprezy klubowe to się o nich nie dowiedzą- oto lokalni włodzarze w ramach nowej polityki kulturalnej zwalczają plakaty reklamujące te imprezy.
Ilekroć wracam z kolejnego weekendu spędzonego poza naszym miastem, choćby od przyjaciół z większego miasta, tylekroć jest mi przykro jak wiele szans to miasto zmarnowało. Nic nie jest dane na wieczność, o wszystko trzeba stale zabiegać, walczyć. Niestety, tutejsze władze spoczęły na laurach już kilkanaście lat temu. Efekty są smutne. Turyści są na każdym kroku we Wrocławiu czy Poznaniu, u nas są ewenementem budzącym zaciekawienie. A to my wydaje się powinniśmy być pierwszym postojem zagranicznego turysty w Polsce- przecież mamy położenie i uroczą starówkę której pozazdrościć mogłoby wiele miast. Tymczasem nie ma tu nawet obieżyświatów z plecakami, którzy wydawałoby się że docierają juz wszędzie.
Niestety, niemal wszystko jest tak zaniedbane, że aż przestało być funkcjonalne- od samej starówki poczynając, na linii kolejowej czy porcie lotniczym kończąc. Stare Miasto w Zielonej Górze jest tragicznie zapuszczone, trudno już ukryć kilkudziesięcioletnie zniszczone płytki chodnikowe, połączone z fatalnym oświetleniem i brakiem zieleni. Broni się jedynie deptak, ale to za mało. Brak barów i pubów- przecież we Wrocławiu wokół rynku jest ich kilkaset. U nas ledwie kilka. Zielona Góra przegrywa nudą- w innych miastach nastawionych na turystykę w każdy weekend są koncerty, festiwale. U nas jest to wyjątkiem. Z Zielonej Góry na weekend się wyjeżdża do innych miast, tak po prostu, by odetchnąć kulturą, nawet jeśli jest nią koncert hiphopowy zorganizowany przez władze innego miasta.
Centrum Zielonej Góry, poza jednym deptakiem, jest po prostu tragicznie brzydkie. Niewiarygodny wprost chaos urbanistyczny, powierzchnie w samiusieńkim centrum marnotrawione na magazyny, jak na przykład szopy jednego z komunalnych zakładów należącego do Urzędu Miejskiego marnotrawiące gigantyczną dzielnicę przy deptaku na tyłach teatru. By to zmienić, potrzeba ambitnej urbanistyki, która przebuduje Zieloną Górę z małomiasteczkowej prowincji w miasto średniej wielkości.
Takiej wizji przebudowy chaotycznej, azjatyckiej i brzydkiej Zielonej Góry w uporządkowane miasto poświęcono wystawę prac z konkursu urbanistycznego w tutejszym BWA. Jest to jakość jakiej w tym mieście nigdy nie było, ale tego ono potrzebuje- głębokich, bardzo odważnych zmian, wielkiej przebudowy całego centrum. Przecież to miasto ongiś miało 30 tysięcy, dziś jest kilkakrotnie większe, natomiast jego centrum pozostało centrum małego miasteczka.
Zielona Góra potrzebuje dla swego rozwoju ogromnej rewolucji urbanistycznej, to jest krok którego nie można pominąć, i cieszy że ten temat podjęto nawet w tym niewielkim wycinku jakim jest przebudowa okolic placu Matejki i okolic dworców. Potrzeby są jednakże dużo większe- miasto jest po prostu tragicznie zaniedbane. Przejdźcie się Państwo ul.Sikorskiego, Masarską, Jadwigi, stańcie na placu przed kinem Wenus czy na placu Przy Gazowni. Tam miasto obumarło lub jest slamsem, z kamienicami zamalowanymi nieudolnym graffiti.
Nawet grafficiarze nie mają gdzie w Zielonej Gorze malować „na legalu”, miasto ich „olało” jak wielu innych młodych ludzi, stąd nieudolne bazgroły na kamienicach. Zielona Góra także szczególnie mało oferuje młodym turystom- tutaj niemal nie ma imprez klubowych. Scena muzyczna w Zielonej Górze jest archaiczna- głównie rock, który w innych miastach już nie jest tak popularny. Europejskiego mainstreamu klubowego w Zielonej Górze nie spotkamy, ostatni klub z taką muzyką zamknął swe podwoje w ubiegły weekend.
Miasto zagrzebało swoją szansę w turystyce kulturalnej. Ogólnopolski, ba, międzynarodowy festiwal to pieśń głębokiej przeszłości. Od II wojny światowej nie działa też opera, mimo że zachował się modernistyczny budynek który niegdyś skrywał tutejszą operę działającą na zasadzie sceny impresaryjnej. Szkoda, bo w miastach tej wielkości jednak można- w Rzeszowie tamtejszy teatr dostosowano do wystawiania oper, podobnie przebudowuje się teatr w Olsztynie, wszystko to finansując z funduszy europejskich. U nas nawet nie można odtworzyć tego co było przed wojną. Tego typu pomysły budzą zdziwienie prowincjonalnych elit, mimo że gdzie indziej po prostu je się realizuje.
O sprawie lotniska nie ma już sensu nawet wspominać. Złej tanecznicy i spódnica zawadzi. Naszym władzom przeszkadza sytuacja prawna portu, taka sama jak w Krakowie (i tam pas startowy jest własnością wojska, co niespecjalnie przeszkadza w rozwoju tamtego portu). Do Zielonej Góry chętne tanie linie bezowocnie dobijają się już od dwóch lat. Podobnie jest z linią kolejową. Jakim dziwnym jest miasto z którego pociągi jeżdżą jedynie na wschód? Jak możemy liczyć na turystów skoro straciliśmy nawet jedyne połączenia międzynarodowe jeżdżące ongiś przez to miasto? I to się nie zmieni do 2013 roku- plany inwestycyjne już ukończono, tą linie pomijając. Pozostanie ona niedziałającą ruiną, nie-łączącą nas z Europą.
Anglicy przyjechali tutaj jeżdżącym co godzinę ekspresem z Berlina albo przylecieli jedną z tanich linii mających swoja bazę w oddalonym od miasta o 25 minut jazdy autobusem porcie lotniczym Babimost. W środę wyjadą z Zielonej Góry ekspresem do Poznania lub Wrocławia. Śpią w tanim hostelu dla backpakersów- turystów-obieżyświatów podróżujących z plecakami. We wtorek pojadą rowerami szlakiem pałaców wokół Zielonej Góry, będą poznawać zamki i pałace na trasie do Żagania. Byli juz w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, jechali tam podziemną kolejką wożąca ludzi w tunelach pomiędzy podziemnymi bunkrami, tak jak to było w czasie wojny. Jeździli rowerami wodnymi po jeziorze Łagowskim, spali i jedli w tamtejszym zamku, odwiedzili turniej rycerski na zamku w Kożuchowie, poszli na operę „Scream You” (bilety były niedrogie) do budynku Teatru Lubuskiego który podobnie jak przed wojną znów służy jako opera i teatr muzyczny. Wczoraj wieczorem byli na festiwalu reggae odbywającym się na nowym śródmiejskim forum które powstało zamiast magazynów na tyłach Teatru Lubuskiego, i tańczyli do samego rana. Z Zielonej Góry wyjadą zadowoleni, w dalekiej przyszłości wrócą tu jako stateczni ludzie już ze swoimi żonami i dziećmi.
To brzmi jak bajka, ale tak wygląda życie współczesnego zachodnioeuropejskiego turysty masowego w innych polskich miastach- tam się imprezuje, tam się bawi, i czasem się coś zwiedza. Turystyka masowa się zmieniła- dziś gro turystów to ludzie młodzi,jeździ się dla zabawy, dla imprez i podrywu. Ceni sie miasta, gdzie jest mnóstwo ulicznych ogródków kawiarnianych, pełnych gwaru, gdzie wieczorami są dziesiątki klubowych imprez z najróżniejszymi gatunkami muzyki. Dziś turyści ciągną tam. W Zielonej Górze nie znajdą nic, nawet jeśli jakimś cudem są tego wieczoru jakieś imprezy klubowe to się o nich nie dowiedzą- oto lokalni włodzarze w ramach nowej polityki kulturalnej zwalczają plakaty reklamujące te imprezy.
Ilekroć wracam z kolejnego weekendu spędzonego poza naszym miastem, choćby od przyjaciół z większego miasta, tylekroć jest mi przykro jak wiele szans to miasto zmarnowało. Nic nie jest dane na wieczność, o wszystko trzeba stale zabiegać, walczyć. Niestety, tutejsze władze spoczęły na laurach już kilkanaście lat temu. Efekty są smutne. Turyści są na każdym kroku we Wrocławiu czy Poznaniu, u nas są ewenementem budzącym zaciekawienie. A to my wydaje się powinniśmy być pierwszym postojem zagranicznego turysty w Polsce- przecież mamy położenie i uroczą starówkę której pozazdrościć mogłoby wiele miast. Tymczasem nie ma tu nawet obieżyświatów z plecakami, którzy wydawałoby się że docierają juz wszędzie.
Niestety, niemal wszystko jest tak zaniedbane, że aż przestało być funkcjonalne- od samej starówki poczynając, na linii kolejowej czy porcie lotniczym kończąc. Stare Miasto w Zielonej Górze jest tragicznie zapuszczone, trudno już ukryć kilkudziesięcioletnie zniszczone płytki chodnikowe, połączone z fatalnym oświetleniem i brakiem zieleni. Broni się jedynie deptak, ale to za mało. Brak barów i pubów- przecież we Wrocławiu wokół rynku jest ich kilkaset. U nas ledwie kilka. Zielona Góra przegrywa nudą- w innych miastach nastawionych na turystykę w każdy weekend są koncerty, festiwale. U nas jest to wyjątkiem. Z Zielonej Góry na weekend się wyjeżdża do innych miast, tak po prostu, by odetchnąć kulturą, nawet jeśli jest nią koncert hiphopowy zorganizowany przez władze innego miasta.
Centrum Zielonej Góry, poza jednym deptakiem, jest po prostu tragicznie brzydkie. Niewiarygodny wprost chaos urbanistyczny, powierzchnie w samiusieńkim centrum marnotrawione na magazyny, jak na przykład szopy jednego z komunalnych zakładów należącego do Urzędu Miejskiego marnotrawiące gigantyczną dzielnicę przy deptaku na tyłach teatru. By to zmienić, potrzeba ambitnej urbanistyki, która przebuduje Zieloną Górę z małomiasteczkowej prowincji w miasto średniej wielkości.
Takiej wizji przebudowy chaotycznej, azjatyckiej i brzydkiej Zielonej Góry w uporządkowane miasto poświęcono wystawę prac z konkursu urbanistycznego w tutejszym BWA. Jest to jakość jakiej w tym mieście nigdy nie było, ale tego ono potrzebuje- głębokich, bardzo odważnych zmian, wielkiej przebudowy całego centrum. Przecież to miasto ongiś miało 30 tysięcy, dziś jest kilkakrotnie większe, natomiast jego centrum pozostało centrum małego miasteczka.
Zielona Góra potrzebuje dla swego rozwoju ogromnej rewolucji urbanistycznej, to jest krok którego nie można pominąć, i cieszy że ten temat podjęto nawet w tym niewielkim wycinku jakim jest przebudowa okolic placu Matejki i okolic dworców. Potrzeby są jednakże dużo większe- miasto jest po prostu tragicznie zaniedbane. Przejdźcie się Państwo ul.Sikorskiego, Masarską, Jadwigi, stańcie na placu przed kinem Wenus czy na placu Przy Gazowni. Tam miasto obumarło lub jest slamsem, z kamienicami zamalowanymi nieudolnym graffiti.
Nawet grafficiarze nie mają gdzie w Zielonej Gorze malować „na legalu”, miasto ich „olało” jak wielu innych młodych ludzi, stąd nieudolne bazgroły na kamienicach. Zielona Góra także szczególnie mało oferuje młodym turystom- tutaj niemal nie ma imprez klubowych. Scena muzyczna w Zielonej Górze jest archaiczna- głównie rock, który w innych miastach już nie jest tak popularny. Europejskiego mainstreamu klubowego w Zielonej Górze nie spotkamy, ostatni klub z taką muzyką zamknął swe podwoje w ubiegły weekend.
Miasto zagrzebało swoją szansę w turystyce kulturalnej. Ogólnopolski, ba, międzynarodowy festiwal to pieśń głębokiej przeszłości. Od II wojny światowej nie działa też opera, mimo że zachował się modernistyczny budynek który niegdyś skrywał tutejszą operę działającą na zasadzie sceny impresaryjnej. Szkoda, bo w miastach tej wielkości jednak można- w Rzeszowie tamtejszy teatr dostosowano do wystawiania oper, podobnie przebudowuje się teatr w Olsztynie, wszystko to finansując z funduszy europejskich. U nas nawet nie można odtworzyć tego co było przed wojną. Tego typu pomysły budzą zdziwienie prowincjonalnych elit, mimo że gdzie indziej po prostu je się realizuje.
O sprawie lotniska nie ma już sensu nawet wspominać. Złej tanecznicy i spódnica zawadzi. Naszym władzom przeszkadza sytuacja prawna portu, taka sama jak w Krakowie (i tam pas startowy jest własnością wojska, co niespecjalnie przeszkadza w rozwoju tamtego portu). Do Zielonej Góry chętne tanie linie bezowocnie dobijają się już od dwóch lat. Podobnie jest z linią kolejową. Jakim dziwnym jest miasto z którego pociągi jeżdżą jedynie na wschód? Jak możemy liczyć na turystów skoro straciliśmy nawet jedyne połączenia międzynarodowe jeżdżące ongiś przez to miasto? I to się nie zmieni do 2013 roku- plany inwestycyjne już ukończono, tą linie pomijając. Pozostanie ona niedziałającą ruiną, nie-łączącą nas z Europą.
Ten i inne przykłady pokazują że nic nie jest dane na zawsze, o wszystko trzeba zabiegać. Turystów można stracić na rzecz innych miast, pociągi mogą pojechać inną trasą, a tutejsza bohema artystyczna może, zmęczona nudą, przeprowadzić się do Wrocławia. Niestety- tutejsze porażki są chyba słabą nauczką dla rządzących, w których słowach Zielona Góra jawi się zupełnie inaczej. Chwalą ją oni, jak gdyby nigdy nie byli w innych miastach, dziś nieporównanie bardziej konkurencyjnych dla turysty niż nasze. Lokalnym politykom, zajętym teraźniejszością, generalnie brakuje oprócz znajomości oferty konkurencji także wizji przyszłości, co tylko pokazuje ich niską jakość.
swarovski outlet
OdpowiedzUsuńcoach outlet online
coach outlet canada
cheap oakley sunglasses
oakley sunglasses wholesale
ugg boots
canada goose coats
parajumpers coats
oakley sunglasses
lebron james shoes
soccer jerseys
gucci handbags
chanel handbags
gucci
ralph lauren outlet
true religion jeans
wedding dresses
nba jerseys
cheap jordans
coach outlet
louis vuitton handbags
coach outlet store
north face jackets
toms shoes
belstaff jackets
the north face outlet
cheap jordans
hogan
the north face outlet store
moncler coats
michael kors factory outlet
ugg boots
oakley
prada shoes
tory burch outlet
1021maoqiuyun
hxy2.10
OdpowiedzUsuńtiffany and co
beats by dr dre
louis vuitton outlet
ray ban sunglasses
christian louboutin sale
north face jackets
ferragamo shoes
tiffany and co
north face jackets
ray ban sunglasses
michael kors outlet
OdpowiedzUsuńsan antonio spurs
reebok outlet
miami dolphins jerseys
instyler max 2
nike tn
carolina panthers jersey
new balance shoes
nike store uk
birkenstock sandals